Quantcast
Channel: entliczek-pentliczek
Viewing all articles
Browse latest Browse all 39

Las. Dla Ewy.

$
0
0

 Las 

Gdy wchodziłam do lasu, czułam miliony oddechów. Ściółka poruszała się pod nogami, zieleń pulsowała delikatnie, czasami otwierała swoje serca, wzruszona wiatrem. Widziałam wtedy nagły błysk barwnego piórka, oczy maleńkie jak główka szpilki, olśniewające światło, które szybko przysłaniał cień. Im dalej w las, tym bardziej piętrzyły się oddechy, świsty, kląskania, mlaskania. Zanurzałam się w miękkość, mięsistość, tonęłam w mokrych dywanach, ścierałam z twarzy pajęcze woale.

Babcia prowadziła mnie tam, gdzie niebieściło się od jagód. Zrywała je, chwytając miękko za każdy koralik. A ja mijałam mrówcze korowody i kładłam się pod drzewem, na mchu. Składałam ręce w nabożnym geście i patrzyłam w szmaragdy i turkusy nad sobą. Śniłam, że płynę po zielonym morzu, że rozpływam się w nim powoli, jestem lasem. Rozkładałam ręce. Pomiędzy palcami kiełkowały drobne kwiaty. W plecy kłuły mnie młode drzewka. Czułam, że w kręgosłup wpija mi się ostre pnącze, wbija się w rdzeń, rośnie w siłę, dąży w stronę głowy, wydobywa się na świat poprzez usta. Jak bąbelki wypuszczałam w powietrze młode listki. Moje ręce unosiły się w górę, pokrywały się korą, wyciągały się ku błękitom. Zagarniałam nimi niebo, przytulałam je do siebie. Cała unosiłam się ku niebu. Stawałam się zielonym oddechem. A jednocześnie moje  nogi drążyły ziemię. Miałam miliony nóg, rozgałęziałam się w głąb ciemnej tkanki lasu. Ściółka była miękka i kwaśna. Wypełniałam się jej smakiem. Łaskotały mnie mrówki, podgryzały nornice. Korniki drążyły w moich kościach kręte korytarze. Do żył wpływały miliony szarych, niespotykanych nigdzie ryb. Wszystko wokół stawało się wilgotną bańką. Widziałam. Widziałam w niej ostro i wyraźnie. Na porysowanych czasem, słońcem i ostrymi mrozami pniach drzew pokazywały się twarze, wypełzały na nie uśmiechy. 

- Jestem uśmiechem, babciu.

- Jesteś.

Kiedyś jednak te twarze pokruszyły się w pył, zwinęły się moje korzenie, opadły ramiona. Jakiś potężny, czarny cień wyrwał mi pnącze z ust. Zwinęłam się boleśnie - krwawiłam jagodowym sokiem. Wpadłam w wir, który mnie niósł i niósł.

Kupiłam dziś w sklepie borówki. Stoję w korku, a wokół korowody świateł. Niebo jest szare, stalowe. Otwieram okno, próbuję złapać powietrze. Duszę się, a głowę rozsadza mi dźwięk klaksonów.

- Jedź!


Ewie by się podobało. 

Kiedy niedawno pan profesor UW pochwalił moje teksty, pomyślałam o tych wszystkich Waszych wpisach na blogu, o ciepłych słowach, które dawały mi skrzydła.

Komentarze Ewy2... Czytałam je dzisiaj. Gdyby jeszcze tu była, napisałaby coś miłego, jak zawsze. Czułabym jej dobro płynące aż z Krakowa.

 Wiem to. 

Ewa odeszła. Jest teraz… w Patagonii. Tam ciągle świeci słońce i kwitną maki. Pewnie znalazła już swoje ziarenko, chodzi na wycieczki, zwiedza galerie i pisze.

Tak mi smutno, że nie zajrzy tu już.

Ewuniu… Będę pamiętać.

Blog Ewy, jej ślady - http://ewgad55.blogspot.com/





Viewing all articles
Browse latest Browse all 39

Latest Images